WIARA NA TRUDNE CZASY DZIEŃ CCXCVII
Warszawa
24.10.2023
BŁ. KS. STEFAN WINCENTY FRELICHOWSKI
Foto: domena publicznaCytat:
"Aresztowany w pierwszych dniach wojny, pierwszy raz 11 września 1939 roku, ale po kilku dniach zwolniony, i ponownie aresztowany 19 października tego roku. W więzieniach i obozach spędził w sumie przeszło pięć lat, a kapłanem był tylko niecałe osiem lat. Był więziony kolejno w: Forcie VII w Toruniu, Nowym Porcie Gdańskim, Stutthofie, Sachsenhausen oraz w Dachau. W miejscach tych dojrzewało i realizowało się jego kapłaństwo. Tam inicjował codzienne modlitwy, przygotowywał potajemne Eucharystie, spowiadał, podtrzymywał na duchu, był przy chorych i umierających. Współwięźniowie wspominali, że patrząc na jego zachowanie w obozach, wydawało im się, że traktował te miejsca jako placówki duszpasterskie, które wyznaczył mu biskup.
Zmarł 23 lutego 1945 roku w obozie w Dachau w wyniku zarażenia się tyfusem plamistym od chorych, pośród których przebywał i którym jako kapłan posługiwał w ostatnich godzinach ich życia. Śmierć ks. Stefana wywołała wśród współwięźniów poruszenie. Mimo że zdołali się oni już przyzwyczaić do odchodzenia kolegów, przyjaciół, współbraci w kapłaństwie, a ich śmierć najczęściej nie robiła już na nich wielkiego wrażenia, to jednak tym razem było inaczej."
Dk. prof. Waldemar Rozynkowski
Święty Jan Paweł II o bł. ks. Stefanie Wincentym Frelichowskim
„Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój”. Godność tego imienia „błogosławiony” słusznie przysługuje wyniesionemu dziś do chwały ołtarzy ks. Stefanowi Wincentemu Frelichowskiemu. Całe jego życie jest bowiem jakby zwierciadłem, w którym odbija się blask owej Chrystusowej filozofii, wedle której prawdziwe szczęście osiąga ten, kto w zjednoczeniu z Bogiem staje się człowiekiem pokoju, czyni pokój i niesie pokój innym. Ten toruński kapłan, który pełnił pasterską posługę przez niespełna osiem lat, dał czytelne świadectwo swego oddania Bogu i ludziom. Żyjąc Bogiem, od pierwszych lat kapłaństwa wszedł z bogactwem swojego kapłańskiego charyzmatu wszędzie tam, gdzie trzeba było nieść łaskę zbawienia. Uczył się tajników ludzkiej duszy i dostosował metody duszpasterskie do potrzeb każdego spotkanego człowieka. Tę sprawność wyniósł z harcerskiej szkoły wrażliwości na potrzeby innych i stale ją rozwijał w duchu przypowieści o dobrym pasterzu, który szuka owiec zaginionych i gotów jest życie dać dla ich ocalenia (por. J 10, 1–21). Jako kapłan zawsze miał świadomość, że jest świadkiem Wielkiej Sprawy, a równocześnie z głęboką pokorą służył ludziom. Dzięki dobroci, łagodności i cierpliwości pozyskał wielu dla Chrystusa również w tragicznych okolicznościach wojny i okupacji."
Toruń, 7 VI 1999 roku
Niezwykły życiorys bohaterskiego księdza
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam
UsuńPostać księdza kompletnie nie znana o której prawie się nic nie mówi. Dobrze, że przypomina pani takich kapłanów
OdpowiedzUsuńMa Pani racje ! Proszę również pamiętać, że bez stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego ten blog ani scenariusz by nie powstał
UsuńKto był w harcerstwie to zna swojego patrona. Ja byłem
OdpowiedzUsuńMa Pan rację
UsuńR.I.P
OdpowiedzUsuńWieczny odpoczynek racz Mu dać Panie.
UsuńRequiem aeternam dona eis, Domine, et lux perpetua luceat eis. Requiescant in pace. Amen.
OdpowiedzUsuńWieczny odpoczynek racz Mu dać Panie.
Usuń